♫
-Jak to dwa tygodnie ? – powiedziałem łamiącym głosem
a z moich oczu zaczęły wydobywać się łzy .
-Dwa , może dwa i pół. Równie dobrze półtora . To krwawienie , które pojawiło
się u Majki , jest jednym z wielu objawów tego , że zbliża się .. koniec .
*Majka – dwie godziny później*
Lekarz wszystko mi powiedział . Wszystko . Każdą informacje . Ja tylko
siedziałam i patrzyłam to w sufit , to na zapłakanego Alvaro i Ramosa , który
pocieszał go za szybą mojego pomieszczenia . Chwilę potem przyszła do mnie
pielęgniarka .
-Jak to wygląda ? – zapytałam się jej z nieobecnym wzrokiem patrzącym gdzieś
przed siebie .
-Śmierć ?
-Tak .
-Więc .. – powiedziała zmieniając mi kroplówkę . Wyglądała na bardzo
sympatyczną . Miała ciemną karnacje , czarne włosy . Na oko miała 40 lat i duże
brązowe oczy .
-To boli ?
-Nie , absolutnie . To nie boli Majko . – uśmiechnęła się do mnie – Na początku
.. – usiadła obok mnie i spojrzała w sufit – Na początku jest .. właśnie to
krwawienie . To znaczy .. nie musi być na początku , bo jest wiele innych
objawów . Może to nastąpić bez krwawienia . Potem masz problemy z jedzeniem i
piciem . Może ci ustać w gardle i możesz zacząć się dławić . Potem kompletnie
tracisz apetyt . Chodzisz osłabiona , coraz więcej śpisz . Możesz też miewać
piękne sny – uśmiechnęła się po raz kolejny i złapała mnie za rękę . – Ale nie
martw się, to nie boli . – z jej oczu popłynęły łzy .
-Majka , możemy porozmawiać – do sali wszedł Alvaro . W tym samym momencie
pielęgniarka wstała i wyszła zamykając za sobą drzwi – Twoi rodzice chcą
przyjechać..Ale nie mają jak . Podobno żadne samoloty nie latają do Londynu , a
Twoja siostra już wyleciała . Dzisiaj też cię wypiszą . Dadzą Ci leki na
krwawienie , żeby to się nie powtórzyło . –usiadł obok mnie i spojrzał na mnie
. Po chwili złapał mnie za rękę i rozpłakał się . Rozpłakał się jak małe dziecko
. Przytuliłam go . Odsłoniłam jego twarz , którą przed chwilą ,,chował’’ w
mojej ręce i spojrzałam w jego oczy . Przeczesałam dłonią jego włosy i
pocałowałam w czoło .
-Wszystko będzie dobrze – szepnęłam i jeszcze mocniej przytuliłam – Wszystko .
-Mam tylko jedną prośbę – powiedział – Obiecaj mi coś
-Wszystko , dla Ciebie wszystko .
-Weźmiesz ze mną ślub ? To jedyne czego chce , Majka…
-Jesteś szalony – zaśmiałam się- Kto da Ci teraz ślub ?
-To się załatwi , nie martw się.
*Kilka dni później – 23 grudnia *
Moi rodzice są w Londynie , siostra ,
najbliższa rodzina z Europy oraz piłkarze .
Razem z Olallą i moją siostrą siedziałyśmy w mieszkaniu , a one szykowały mnie
na mój ślub. Uczesały moje włosy , od czego specjalistką była oczywiście pani
Torres , zrobiły makijaż . Suknię kupiłam wczoraj.
-Alvaro jest romantyczny – uśmiechnęła się do mnie Olalla – Naprawdę ,
zazdroszczę Ci takiego faceta- przytuliła mnie .
Kilka godzin później wszyscy byliśmy
już w kościele . Mój tata zaprowadził mnie pod ołtarz , gdzie stał Alvaro ,
Torres i Ramos . Po tej żeńskiej stronie , byłam oczywiście ja , Bella i Olalla
. Na ślub przyszedł też Lucas . Był to dosłownie najszczęśliwszy dzień w tym
moim cholernie nic nie wartym życiu .
Wypowiedzieliśmy słowa przysięgi małżeńskiej . Od tej pory nazywałam się Maja
Arbeloa . Jak to pięknie brzmi , pięknie .
-Kocham – szepnął Alvaro , gdy znajdowaliśmy się już poza kościołem . Nie miało
być żadnej zabawy , ani nic. Po prostu z najbliższymi zebraliśmy się w naszym
mieszkaniu . W końcu jutro Wigilia .
Pochodzę z bardzo , ale to bardzo
Chrześcijańskiej rodziny .
Gdy byliśmy już w domu , usiadłam obok
mojego .. męża ! Tak , męża !
Byłam strasznie osłabiona . Niemalże cały czas musiałam chodzić na jakiś lekach
uśmierzających ból i pozwalających mi jako-tako kontaktować się ze światem .
Teraz powinnam leżeć w szpitalu i czekać .. na śmierć . Ale lekarz pozwolił mi
spędzić kilka dni z Alvaro .
Kilka godzin później , wszyscy się
rozeszli . Moi rodzice spali w pokoju gościnnym , a Bella poszła do Ramosa .
Razem z Alvaro udaliśmy się od naszej sypialni . Wskoczył na łóżko , a ja ledwo
do niego doszłam . Leki przestają działać .
Położyłam się spokojnie na łóżku i odwróciłam się do Alvaro . Uśmiechnęłam się
do niego i wtuliłam w jego umięśniony tors .
-Nie mogę patrzeć na to jak cierpisz , Majka . – powiedział łamiącym się głosem
.
-Nie cierpię . Mam ciebie , przez to nie cierpię . Uwierz mi , gdyby nie ty to
pewnie siedziałabym teraz i byłabym zamknięta w sobie i w ogóle .. Czekałabym
na śmierć samotnie . A tak .. to mam dla kogo żyć . Wiem , że to niewłaściwe
słowo , bo .. bo to już jest praktycznie koniec .
-Majka , zamknij się – powiedział Alvaro przez zaciśnięte zęby – Zamknij się –
powtórzył i zerwał się z łóżka – Ty nie umrzesz , rozumiesz ? Nie możesz do
cholery jasnej umrzeć! Będziesz żyła , ja nie pozwolę na to , żebyś tak gadała
! Będziesz żyła , rozumiesz ? – niemal krzyczał , a z jego oczu wypływały łzy .
Wstałam z łóżka i podeszłam do niego .
Przytuliłam jak najmocniej potrafiłam , czyli w tym przypadku nie za mocno .
-Chodź spać – wyszeptałam – Jestem zmęczona , ty pewnie też – powiedziałam i
złapałam go za rękę . Ułożyliśmy się w łóżku i zasnęłam wtulona w piłkarza .
*Następnego Dnia*
Obudziłam się tak mniej więcej o 11 .
Nie miałam praktycznie siły wstać z łóżka , najchętniej zostałabym w nim i
leżała tak cały dzień . Ale muszę wrócić do szpitala . Niestety .
Ubrałam się i wzięłam do ręki moją spakowaną walizkę . W niej były głównie
jakieś leki i potrzebne do codziennego życia rzeczy .
Alvaro stał w kuchni . Ustałam za nim i przyglądałam się uważnie temu co robi .
-Nie wypuszczę Cię bez śniadania – powiedział i pociągnął nosem . Przetarł oczy
i spojrzał na mnie . Jego oczy były całe czerwone . Przytuliłam go i wpiłam się
w jego usta .
-Kocham Cię – powiedziałam , a on wręczył mi jedną kanapkę z serem , szynką i
pomidorem . Doskonale znał moje upodobania kulinarne i wiedział, że kocham
właśnie takie kanapki .
Ale teraz nic nie chciało przejść mi przez żołądek . Zupełnie jakbym miała go
rozmiaru kasztana ,albo czegoś mniejszego .
Zjadłam kanapkę , żeby nie zrobić Alvaro przykrości . Jeszcze pomyślałby , że
mi nie smakuje .
Po kilku minutach wyszliśmy z domu .
Alvaro zawiózł mnie do szpitala, w którym miałam spędzić ostatnie chwile mojego
życia .
I doskonale zdawałam sobie z tego sprawę .
Przecież to jest pewne . Nikt nie liczy na cudowne uzdrowienie , bo to jest
niemożliwe . Umrę , na pewno umrę .
Ale najgorsze w tej całej mojej
historii nie jest choroba . Najgorsze i jednocześnie najlepsze to spotkanie
Alvaro . Najlepsze ? Bo nikogo nigdy bardziej nie kochałam niż jego . Najgorsze
?
Bo nadał sens mojemu życiu .
Właśnie – Nadał mu sens .
Byłam przygotowana na śmierć ,nigdy nie liczyłam na poprawę mojego stanu ,
wiedziałam że ta diagnoza oznacza śmierć . Ale od kiedy pojawił się Arbeloa
poczułam, że nigdy nie chce go stracić . Poczułam, że chce dalej żyć u jego
boku ,mieć go na co dzień już do końca życia . Ale nie takiego końca ,jaki mnie
czeka . Takiego życia ,gdzie co wieczór siedzielibyśmy w kominku i opowiadali
historie ze swojej młodości naszym wnukom ,którzy byli by wsłuchani .
Patrzylibyśmy jak dojrzewają i dorastają nasze dzieci ,jak spotykają je
pierwsze kłopoty , pierwsza wielka miłość .Ale to jest niemożliwe .
Siedziałam na łóżku a do moich oczu
zaczęły napływać łzy . Alvaro musiał pojechać do miasta załatwić jakieś najważniejsze
sprawy .
Kilka minut później Alvaro wszedł do mojej sali . Targały mną dziwne emocje –
złość , rozpacz .
-Nienawidzę Cię ! – krzyknęłam i zerwałam się z łóżka – Nienawidzę Cię ,
rozumiesz ? – rzuciłam się na Alvaro z pięściami . Był silniejszy ode mnie ,
więc nie miał problemu z zatrzymaniem moich ciosów .
-Maja ! – krzyknął i złapał mnie tak , że nie mogłam ruszać rękami – Maja
uspokój się ! – przytulił się do mnie i powiedział łamiącym się głosem . Nie
protestowałam . – Co się stało ?
-Nie chce umierać – powiedziałam i opadłam bezsilnie na ziemie – Nie chce. –
powtórzyłam zalana łzami.
Alvaro nic nie mówił ,tylko mnie
przytulił . Nie odpowiedział nic na moje wahanie nastroju ,które niejednego
wyprowadziłoby z równowagi . Nic nie mówił – położył się obok mnie na moim
łóżku i nim się obejrzałam zasnęłam .
*Alvaro – kilka dni później – Sylwester*
Majka teraz praktycznie cały czas
leżała w łóżku i spała . To pewnie wina leków .
W trakcie spania często się uśmiecha – mam nadzieję że to zwiastun czegoś
dobrego..
Nadal nie mogę się pogodzić z tym, że
ona umrze . Wciąż , ale to nadal mam tą głupią nadzieję ,że przyjdzie lekarz i
powiadomi mnie o nagłym ozdrowieniu .
Ale to po prostu niemożliwe .
Była piękna ,nawet z roztrzepanymi włosami
,podkrążonymi oczami i blada jak ściana w szpitalu . Wtedy przypominała anioła
w białej sukni . Śpiącego w pierzynie ,ale anioła . Najpiękniejszego i
najwspanialszego anioła znanego ludzkości . Znanego mi .
Była moim własnym aniołem .
Moje oczy na jakieś wspomnienie mózgu o
Majce od razu zalewały się łzami . Patrzyłem na nią ,a łzy po prostu bezsilnie
spływały po moich policzkach . Siedziałem przy niej cały czas . Spałem tu ,
pozwolili mi . Całą noc spędzała wtulona do mojego torsu .
Dlaczego los tak ją pokarał ? Takie paskudne choróbsko dla tak wspaniałej
kobiety ?
Miała pasję ! Była wspaniała ,grała jak
niejeden najlepszy na świecie piłkarz . Widziałem wszystkie niemalże filmiki
,widziałem niektóre mecze . Była genialna !
Musiała to rzucić ,przez jedną diagnozę . Tak z dnia na dzień . Nie wyobrażała
sobie życia bez piłki , czemu się nie dziwie bo ja sam nie wytrzymałbym dnia
bez piłki .
Wytrzymuję tylko teraz. Bo mam przy sobie kogoś o wiele ważniejszego .
Wstałem z łóżka w celu rozprostowania
nóg . Wyjrzałem przez okno , na niebie widoczne były różnokolorowe fajerwerki .
Spojrzałem na zegarek ,który wskazywał minutę po północy . Więc mamy już Nowy
Rok !
Poczułem nagłą potrzebę skorzystania z
toalety ,więc od razu udałem się do niej . Załatwiłem co miałem do załatwienia
i wyszedłem z łazienki . Po drodze zatrzymał mnie lekarz .
-Niech pan idzie do domu – zaproponował .
-Nie , chce z nią być .
-Rozumiem – westchnął – Ale idź spać . Maja jest bezpieczna w szpitalu ,a ty
nie spałeś od 4 nad ranem . – powiedział i złapał się za kieszeń . Wyją z niej
telefon komórkowy – Szczęśliwego Nowego Roku ,Alvaro .
-Panu również – uśmiechnąłem się , a do lekarza podbiegła pielęgniarka i
niespokojnie szepnęła mu coś do ucha . On tylko spojrzał na mnie wzrokiem
,który w tej chwili nie mówił mi nic .
-Poczekaj tu , proszę – odparł i szybko udał się do jakiejś sali .
Chwila .
To sala Majki .
Nim zorientowałem się o co w tym
wszystkim chodzi , pobiegłem za nim . W środku byli lekarze , a dookoła rozbrzmiewała
maszyna ,mierząca tętno Mai . Była jeszcze bledsza , można było porównać ją do białej ściany w szpitalnych pomieszczeniach. Jej serce biło coraz
wolniej .
-Co się dzieje ? – zapytałem zdezorientowany .
-Ona umiera – odpowiedział lekarz z kamiennym wyrazem twarzy . Jednak w jego głosie można było wyczytać ból .- Jej mózg już zamarł ,a
serce niedługo przestanie pracować . – po tych słowach z moich oczu zaczęły
masowo wydobywać się łzy ,których nawet nie chciałem powstrzymać . Przedostałem
się do łóżka Majki . Usiadłem obok i złapałem ją za rękę . Siedziałem tak kilka
minut .
Po chwili, z urządzenia wydobył się
jednoznaczny odgłos ..
Momentalnie zacząłem płakać jak małe dziecko .
Jej już nie ma .
Do sali wpadł lekarz .Spojrzał na mnie. Wyłączył urządzenie . Rękę położył na moim barku ,
poklepując jednocześnie , co zapewne miało być formą pocieszającą .
Ale nic nie zwróci mi Majki .
Pieniądze , gra , mistrzostwa , rodzina . Nic nigdy nie zrekompensuje mi
prawdziwej miłości , jaką była ona.
_________
Ha ! Wygrałam życie ! Dodałam !
Więc , po miesiącu nadszedł ten moment pożegnania się z tym blogiem .. Jeszcze Epilog !
I tak mi bardzo smutno ,baaaaaardzo . Mimo że tego i tak nikt nie czyta , jest mi bardzo smutno bo to opowiadanie kojarzy mi się z Wakacjami <Brak S...I i tych spraw . Nie wolno tego wymawiać , to przynosi pecha ! Strzeżcie się ! > więc to było ważne . Ja chce wiosnę .. ! I lato ! I wakacje ! I wolne !